Prześwietlam.
Niebo płacze, więc to idealne popołudnie na nowy post. Wiem, że dzisiejszym artykułem mogę podpaść połowie użytkowników internetu, ale myślę, że zagląda tu miliardowy ich odstetek, więc z drugiej strony- czemu nie.
Długi wstęp zbędny, zaraz zorientujecie się o co chodzi.
Zawód- blogerka modowa.
"Cześć, dzisiaj chciałam Wam pokazać mój nowy outfit."- tak zaczyna się połowa jej postów. Poranny wypad do Biedronki po bułki nie może się obyć bez misternie przygotowanego looku, wszakże jest trendsetterką i chodzenie po mieście w dresie może zaszkodzić jej karierze. Jej ulubioną biżuterią (a raczej- biżutem czy też biżu) jest papierowy kubek ze Starbucksa, który niczym przyklejony do jej ręki widnieje na połowie zdjęć na insta (bo dobra blogerka musi być aktywna WSZĘDZIE). Organizuje tak zwane "rozdawki", w którym do wygrania są darmowe próbki, których nie zużyła w ciągu roku. Pomimo, że jej szafa pęka w szwach, twierdzi, że nie wydaje dużo na ciuchy. Lubi dzielić się swoimi problemami ("Od jakiegoś czasu żyję w biegu, nie mam nawet czasu iść do kosmetyczki[...]" Autentyk! Przy niej Twoje życie to pikuś!). No i nie wychodzi z domu bez aparatu, bo każdy wypad obfituje w sesję (czy to wypad z przyjaciółmi, czy komunia kuzynki czy randka czy nawet matura, ałtfit musi być uwieczniony!). Tytułuje posty wyłącznie po angielsku (bo green dress, brzmi lepiej niż jakaś wieśniacka zielona sukienka). Cudowne zjawisko XXIw.
Vlogerka prawdę Ci powie.
Szczególna odmiana blogerki. W swoich "filmach" przekazuje wiedzę NIEZBĘDNĄ do życia. Nie rozumiem jak mogłam funkcjonować wcześniej bez jej porad. Bo jak się okazuje- wcale nie umiem nałożyć podkładu (wklepywałam zamiast "wciskać miękkim pędzlem";O), a do cieni używałam pędzla H7642 a nie H7678 (nie sprawdzajcie, nie istnieją takie). Ulubione zdanie? "No ja nie wiem czy Wy to widzicie, czekajcie zrobię Wam swatcha" (już tłumaczę, swatch jest wtedy, kiedy vlogerka paćka sobie na wierzch ręki trochę kosmetyku, gdzie niby go lepiej widać i przybliża do kamery. Długo zajęło mi pojęcie tego, więc jestem dumna). Żeby zintegrować się ze swoimi widzami (widzkami, konkretniej) publikuje tak zwane TAGI, typu 50 faktów o mnie. (obecnie na myśl nie przychodzą mi nawet trzy takie fakty o mnie samej...). Pomimo, że nie ma żadnego wykształcenia kosmetycznego, wie NAJLEPIEJ co jak działa (do perfekcji opanowała czytanie etykiet).
Bez jej porady nie wychodź do drogerii, bo ona wie lepiej.
Pewnie zastanowi Was, dlaczego piszę tylko o damskich "zawodach internetowych". Wydaje mi się jednak, że mężczyźni lepiej potrafią korzystać z dóbr internetu. Może się kiedyś doczepię. Może.
modowy blog męski... i już masz pole do dalszych analiz
OdpowiedzUsuńodkryłam właśnie, że nigdy, ale to naprawdę nigdy nie trafiłam na vlogi! ;)